SadurSky blog

Od teraz na www.czlowiekpolnocy.blogspot.com!

Wszystko o motywacji

Zaczął się sezon zimowy. Dla części z Was będzie to czas startów w zawodach i osiągania coraz lepszych wyników, zaś dla innych, preferujących sporty letnie, wręcz przeciwnie- okres przygotowań do kolejnego sezonu. Zatroszczyłem się o coś dla jednych i drugich. Zatem czas na oddanie się tzw. "ryciu bani" w moim wykonaniu. A tak naprawdę mam tu zamiar poruszyć jeden z najważniejszych tematów dotyczących każdego sportu. Chodzi o motywację. Jaka jest jej rola? Jak jej nie stracić? Odpowiedzi na te pytania postaram się znaleźć w poniższym poście. A zatem, Drogi Czytelniku, zapraszam Cię na krótką podróż po zakamarkach sportowej filozofii.

Aby w pełni zrozumieć rolę motywacji w życiu sportowca, najlepiej poznać skutki jej braku. W naszym ulubionym biathlonie mamy wiele przykładów obrazujących tę tezę. Najbardziej znanym, a raczej powinienem napisać znaną, jest Magdalena Neuner. Niemiecka zawodniczka, będąc u szczytu kariery, postanowiła pożegnać się z biathlonem w wieku 25 lat. Tłumaczyła tę decyzję brakiem motywacji. Twierdziła, że osiągnęła wszystko, co mogła, a było tego dużo: złote medale na IO w Vancouver, ogromna liczba medali MŚ i trzykrotne zwycięstwo w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata. Można zapytać, dlaczego jej kariera trwała tylko niespełna 6 sezonów, skoro mogłaby ciągnąć się jeszcze przez długie lata i obfitować w kolejne zwycięstwa słynnej Leny. Być może dla niej biathlon nie był całym życiem, a jedynie sposobem na zapewnienie sobie bezpiecznej przyszłości? Wydaje się to bardzo przyziemne i nawet mało możliwe, aby tak dobry sportowiec miał jakiś inny sposób na życie, niż poświęcenie się danej dyscyplinie. Nie zrozum mnie jednak źle, Drogi Czytelniku. Nie mam zamiaru oceniać postępowania Magdaleny Neuner, lecz jedynie pokazać, jaki miała pomysł na życie. Obecnie Neuner jest powszechnie znana i szanowana w Niemczech (wystąpiła nawet w kilku reklamach telewizyjnych), udziela się w środowisku biathlonowym, ale, jak sama stwierdza, przede wszystkim żyje normalnie i pozwala sobie na rzeczy, którym musiała dawniej odmawiać. Ciężko jednak nie zadawać sobie tego pytania: "co by było gdyby..." i nie dziwić się tej utracie motywacji.
Magdalena Neuner na mecie biegu pościgowego w Novym Mescie 2012


Podobnie było z Heleną Ekholm. Zakończyła karierę po sezonie 2011/2012, czyli kilka miesięcy wcześniej niż Niemka. Swoją decyzję również tłumaczyła brakiem motywacji do startów i chęcią zajęcia się rodziną. Teraz jest już szczęśliwą mamą i... wraca do biathlonu! Taka informacja całkiem niedawno obiegła cały światek tej dyscypliny sportu. Jednak czegoś zabrakło w życiu Heleny po odwieszeniu karabinu i wróciła tym samym poszukiwana motywacja do startów. W tym przypadku nie można mówić o "przesyceniu" sukcesami. Szwedka zwyciężyła w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata tylko raz, zaś ze wszystkich Mistrzostw Świata, w których startowała, przywiozła łącznie 8 medali wszystkich kolorów. Oczekujemy zatem powrotu Heleny Ekholm na biathlonowe trasy. Najwcześniej będzie ją można zobaczyć na Mistrzostwach Szwecji w biegu sprinterskim.
Od lewej: Helena Ekholm, Tora Berger, Marie Laure Brunet.


Rodzinne perypetie znacznie wpływają na zawodników, co do tego nie ma żadnej wątpliwości. Pamiętacie państwa Poiree? Raphael i jego norweska małżonka Liv Grete (z domu Skjelbreid) byli wzorowym biathlonowym małżeństwem. Od kiedy zacząłem świadomie oglądać biathlon, oni już byli razem. Oboje święcili triumfy na wielkich imprezach, szczególnie na Mistrzostwach Świata w Oberhofie w 2004 roku, kiedy to zdobyli tyle medali, że razem mogliby liczyć się w klasyfikacji medalowej jako oddzielne państwo. Równoczesne wzloty (i czasem też upadki) na pewno ich motywowały w trakcie kolejnych startów. Gdy Liv Grete zakończyła sportową karierę w 2006 roku (spodziewając się drugiego dziecka), Raphael ścigał się jeszcze rok dłużej, po czym dołączył do małżonki na zasłużony odpoczynek. Teraz nie jest już tak różowo. Sprawy potoczyły się tak, że państwo Poiree się rozchodzą. Początkowo Raphael pracował w sztabie trenerskim kadry norweskiej, zaś w ostatnim czasie przeniósł się na Białoruś, gdzie jest jednym z trenerów męskiej drużyny. Liv Grete zaś nie ma zamiaru opuszczać Norwegii i oddała się pracy komentatora biathlonowego dla telewizji NRK.

Inaczej stało się z prawdziwym specjalistą od motywacji- królem biathlonu Ole Einarem Bjoerndalenem. Gdyby on był Magdaleną Neuner, kończyłby karierę już kilka razy. Musi więc znać jakieś sposoby utrzymania tak dużej chęci do startów mimo prawie 40 lat na karku. Cały sekret OEB tkwi właśnie w jego przygotowaniu psychicznym. Jak sam twierdzi, wprowadził kilka zasad w swoim codziennym życiu, aby nie utracić motywacji. Najważniejszą z nich jest wystrzeganie się luksusu i wygody (o używkach nie wspomnę), ponieważ sprawia to poczucie zadowolenia, przez co traci się ochotę do walki. Dawniej nawet sypiał na niewygodnym łóżku w niedogrzanym pokoju. Krążyła opinia, że w trakcie sezonu żyje jak zakonnik. Można i tak. Przypuszczam, że przez te wszystkie lata startów część tych rzeczy uległa zmianie. Przede wszystkim z uwagi na jego ślub z Nathalie Santer w 2006 roku. Później zwycięstwa przybywały już w wolniejszym tempie, aż w końcu zeszły sezon okazał się jego najgorszym od wielu lat. Wieku nie udało się oszukać nawet największą motywacją, ale może i z nią samą nie było najlepiej. Przypomnijmy, że obecnie państwo Bjoerndalen są w trakcie rozwodu. Pojawiły się także plotki o domniemanym romansie Ole Einara z Daryą Domrachevą, przez co cała ta sytuacja mogła przełożyć się na jego występy. Nawet król biathlonu okazał się tylko człowiekiem ze zwykłymi problemami. Tylko co ta Białoruś tak miesza w głowach panów?
Ole Einar Bjoerndalen przed startem do biegu na 12,5 km w Novym Mescie 2012


Wreszcie czas zostawić wielkie postacie sportu i przenieść całą dyskusję na płaszczyznę naszej codzienności. Najlepszym sposobem na utrzymanie motywacji jest przyjęcie postawy pomiędzy Neuner a Bjoerndalenem. Bo przecież oba sposoby mają swoje zalety i wady, a sztuka polega na wydobyciu z nich najlepszych wartości. Od niemieckiej biathlonistki doskonale dowiadujemy się, że to nasze życie i kariera. A co z nimi zrobimy i w jaki sposób wykorzystamy nasze umiejętności, to już jest indywidualna kwestia. Ponadto nic na siłę. Nie tylko sukcesy są w życiu najważniejsze i chyba to jest najbardziej dojrzałe w decyzji Magdaleny. Jeżeli natomiast jesteśmy zdeterminowani, aby poświęcić się ulubionej dyscyplinie sportu, to miejmy świadomość, co tak naprawdę nas w tym wszystkim pociąga. Nigdy nie zapominajmy o tej radości płynącej z każdego zwycięstwa, o emocjach związanych z rywalizacją i o tym, że nasza praca na treningu nie poszła na marne. Oczywiście czasem bywa naprawdę ciężko, ale póki to wszystko ma sens, każda przeszkoda jest do pokonania.

I na koniec jeszcze jedno. Nie chciałbym, Drogi Czytelniku, żebyś pomyślał sobie, że pisze to jakiś gość, który o sporcie słyszał tylko z telewizji i nie wie, jak to jest startować w zawodach i ciężko trenować. Otóż, muszę Ci się przyznać, że SadurSky uprawiał już "zawodowo" pewną dyscyplinę sportu (jaką, to niech pozostanie tajemnicą znaną tylko nielicznym). Dlaczego już tego nie robi? Powód jest bardzo prosty: zabrakło motywacji, o której tak dużo tutaj napisał. Co by było, gdyby ją odnalazł? Tego nie wie i on sam. Na pewno nie pisałby teraz tego posta i nie byłby nawet w połowie tak szczęśliwy, jak teraz. I z tą myślą Ciebie zostawiam, Drogi Czytelniku. Bo nigdy nie wiadomo, gdzie poprowadzi nas życie, a czasem najgorsze wybory okazują się tymi najlepszymi...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz